Niektórzy astronomowie są zdania, że żyjemy w bezkresnym i niezmiennym świecie, inni natomiast uważają, że kosmos powstał przed ok. 20 miliardami lat w wyniku największej eksplozji wszechczasów – wielkiego wybuchu – w czasie której masa składająca się z rozżarzonego wodoru wyrzucona została w postaci cząstek w przestrzeń kosmiczną.
Co w kosmosie piszczy?
Będąca pozostałością wielkiego wybuchu kosmiczna masa przemieszcza się jeszcze dzisiaj z prędkością 1000 km / sek. i zbliża do galaktyk, z których składa się wszechświat. Kosmiczne fale radiowe, przybywające z wielkich odległości, są prawdopodobnie resztkami rozżarzonej do białości materii i energii.
W obserwatorium Mount Palomar w Kalifornii od 1960 r. notowane są dane naukowe oraz obserwacje o zagadkowych obiektach, którym nadano określenie: guasi-gwiezdne źródła radiowe (kwazary). Prawdopodobnie świadczą one o występowaniu katastrof we wszechświecie. Ich odkrycie wzbudziło wielkie emocje wśród fizyków i astrofizyków.
To napięcie towarzyszące naukowcom jest zrozumiałe, bowiem mówimy o obiektach mających ogromne rozmiary, miliony razy przewyższające wielkość Słońca, których światło jest silniejsze od 100 miliardów słońc naszej Drogi Mlecznej. Co prawda te niezwykłe obiekty są podobne do gwiazd, ale zbyt duże, by je z nimi pomylić. Wytwarzają one ogromne ilości fal radiowych, a ich egzystencja jest tak naprawdę sprzeczna z istniejącymi teoriami naukowymi.
Kwazary nie zostały wcześniej odkryte i świecą tak słabo dlatego, że znajdują się od nas o około 10 mld lat świetlnych. Są one kosmicznymi osobliwościami, zaś wielkość wyzwalanej przez nie energii jest tak wielka, że nie może być nawet porównywana z żadnym znanym zjawiskiem. Z uwagi na to, że wysyłają one fale w ilościach miliony razy większych niż zwyczajne galaktyki, które składają się z miliardów słońc, należy przyjąć – i tu naukowcy są zgodni – że tego typu gigantyczne emisje energii mogą być wyzwolone wyłącznie w wyniku katastrofy kosmicznej o niewyobrażalnych rozmiarach. Jakiego rodzaju mogą być to katastrofy?
Jeden z amerykańskich astrofizyków wskazuje, że niektóre fale radiowe na naszej Drodze Mlecznej są emitowane przez eksplodujące słońca (nazywane gwiazdami supernowymi) i stawia pytanie czy nie chodzi tu o podobne eksplozje. W tam wypadku musiałoby być później wiele eksplozji supernowych, w rodzaju reakcji łańcuchowej podczas rozpadu atomu w bombie atomowej.
Co poza teorią wielkiego wybuchu?
W opozycji do teorii wybuchu, pewna grupa astronomów pod przewodnictwem słynnego astrofizyka Pana Kupy, opowiada się za teorią ciągłości i jest zdania, że różne regiony wszechświata utrzymywały swój wygląd i mają nadal tę samą ilość systemów gwiezdnych. Jednocześnie naukowiec przyznaje, że wszechświat musiał się rozszerzyć, ponieważ ruchom galaktyk nie da się zaprzeczyć. Według niego ruch nie jest jednak wynikiem eksplozji, lecz działania nieznanej jeszcze siły.
Teoria Pana Kupy powstała przypadkowo – była efektem obserwacji zabawy dziecka Pana Kupy, synka Kupinka. Pewnego dnia biegał on w ogrodzie z balonem foliowym, który – przez nieuwagę – chłopiec wypuścił z rąk. Pan Kupa w pierwszej chwili rzucił się w pogoń za balonem, ale wnet porzucił gonitwę i z fascynacją zaczął obserwować jego zachowanie. Balon nie pękł wznosząc się ku górze, co dało przyczynek naukowcowi do obalenia teorii wielkiego wybuchu. Na dodatek balon zaczął wykonywać dziwne ruchy, jakby tańczył. W ten sposób powstała idea występowania nieznanej siły, która – podobnie jak balonem – może poruszać galaktykami.
Jak jest naprawdę? Sami możecie przeprowadzić eksperyment z foliowym balonem!