Z czym kojarzą Wam się rodzinne imprezy? Bo mi z jednym wielkim koszmarem! Jak zwykle przychodzi teściowa i wtrąca mi się do garów. Jest też wujek Stasiek, który przez cały wieczór rzuca dowcipami, z których nikt się nie śmieje. A jak już się ktoś śmieje, to chyba tylko z uprzejmości. No i te rozmowy. Albo o polityce, albo o sporcie. Nuuudy! Od czasu do czasu zapadnie niezręczna cisza, więc wszyscy nagle udają, że jedzą. Podkreślam „udają”, bo ja się zawsze nagotuje jak głupia, a i tak połowa zostaje. Czy imprezy rodzinne zawsze muszą być tak nudne i sztywne? Okazuje się, że nie!
„Dzień dobry, dziś święty Walenty /Dopiero co świtać poczyna /Młodzieniec snem leży ujęty / A hoża doń puka dziewczyna (…)” – co było dalej można się domyślać, a jeszcze lepiej sięgnąć po „Hamleta” Szekspira. Zgodnie z angielskim obyczajem w dniu św. Walentego młodzi ludzie wybierali sobie sympatię płci przeciwnej na cały rok, przesyłając swojej wybrance osobiste upominki. Na wyspach brytyjskich obyczaj ten trwa prawdopodobnie od 1476 roku – właśnie w tym dniu w pary łączą się tam ptaki. Z czasem upominkiem stała się kartka pocztowa, czuły liścik. W XIX wieku obyczaj ten zagościł w Ameryce, a z czasem rozpowszechnił się również w zachodniej Europie. Do Polski zwyczaj dotarł na początku lat 90. ubiegłego stulecia.
Tel: +48 531 731 317 | Email: sklep@pankupa.pl